Skip to main content

Tydzień w domu na plastycznie

Cóż, nikt nie lubi chorować.

Mnie dopadła angina i chcąc nie chcąc musiałam spędzić tydzień w domu. Nie mogąc oderwać się od przyjemności czysto estetycznych ( 🙂 ) bo plastycznych tak oto spędzałam czas razem z 5-letnią córką.

 

  

1. Zosia uwielbia pingwiny. Rysuje pingwiny, lepi pingwiny, maluje pingwiny. Dziś wpadła na pomysł uszycia tego uroczego ptaka.

 

Najpierw powstał projekt przytulanki w dwóch wersjach. W szafie mamy dwie torby niepotrzebnych ścinków. Nie trudno było wybrać tkaniny w 3 kolorach.

 

  

Do towarzystwa Zosia uszyła jeszcze gąskę. I tak powiększyła się nam całkiem już spora gromada szytych przytulanek.

 

 

2. Plastelina jest w domu cały czas na wierzchu. Zazwyczaj powstają malutkie figurki zwierząt, które umieszczamy w nakrętkach lub małych domkach. Dziś na kolorowych kartkach plastelina była rozcierana, mieszana z pastelami tłustymi i na tak cienkiej tłustej warstwie można było ryć patyczkiem rysunki.

 

  

3.  Książka Kena Follett’a była moim prezentem dla męża, choć jak to czasem bywa z prezentami – była też książką, którą i jak chciałabym mieć :). Jest to fikcyjna historia o poszukiwaniu zaginionego dzieła artysty. Książkę czyta się jednych tchem. Odkrywa świat handlarzy dziełami sztuki, pokazuje rozterki i problemy artystów… Świetna, luźna, dobra do poduszki!

 

 

4. My „to” w domu nazywamy „dostawaniem kota” – gdy dziecka wszystko zaczyna nudzić, a my wiemy, że włączenie telewizora czy komputera nie jest dobrym rozwiązaniem. I tu z ratunkiem przyszła nam mąką ziemniaczana, farby i wszystko to co miałam w łazience.

 

  

Z początku próbowałyśmy robić SLIME’a z kleju i płynu do prania. Efekt nie był tak zadowalający jak ostatnio (nasza ostatnia zabawa slimem trwała prawie 2 godziny). Potem dodawana była farba, mąka, żele, płyny, woda ciepła i zimna. I to był strzał w dziesiątkę!

 

  

Do wiaderka wędrowały wciąż nowe masy w różnych kolorach.

 

 

Umywalka okazała się dobrym miejscem do takich zabaw.

 

  

Zabawą okazało się też sprzątanie: z pianą, mieszaniem kolorów i mas. Rewelacja!

 

 

5. Siedzenie w domu z chorym gardłem pozwoliło mi w końcu na skończenie małego płótna na podstawie obrazu P. Gaugine’a. Z malowaniem obrazów u nas zwykle bywa tak, że póki są nieukończone, są na wierzchu. Z ukończonymi nie wiadomo co robić i potem piętrzą się na podłodze oparte gdzieś o ścianę. Zawsze można podarować ukochanym rodzicom:).

 

 

6. Z okazji Wielkanocy uproszczoną wersję mazurków zrobiłyśmy z kruchego ciasta, kajmaku/czekolady.

 

I tak, nie ma tego złego…

🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *